Jak się rzekło - popełniłam kilka, ale takich wymęczonych zdaje mi się :/
To chyba jakieś przesilenie... jesienne (ktoś słyszał o takim ;))
Oto, co spłodziłam:
nr 1.
Po raz pierwszy w mojej karierze cardmakingowca posłużyłam się tuszem w celu postarzenia kartki. Wybrałam kolor cielisty, żeby było delikatniej. I - moim zdaniem - tu wyszło całkiem całkiem.
A oto nr 2.
Nr 3.
Nr 4.
Nr 5.
I to by było na tyle.
Żegnam się do jutra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz