wtorek, 21 września 2010

Pracowicie

się zrobiło. W końcu.
Samopoczucie lepsze, więc mogę  coś podłubać. Ba. Muszę nawet, bo terminy gonią, a przez chorobę mam mały poślizg.
Zatem - żeby nie było: robią się np. zaproszenia. A oto dowód:


Jak na razie powycinałam wszystkie elementy - te duże i te małe (tu dopiero była zabawa :/).


Jutro czeka mnie tuszowanie i klejenie tych maluczkich (co mnie pokusiło o te małe elementy?! jeżu, jeżu - kolejna nauczka na przyszłość).
No i rozcinanie koszul ;)
Mam nadzieję, że jutro dam też radę "pozakładać " marynarki.
Efekt końcowy oczywiście pokażę :o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz